Transalp 2013 Sarntaler Route

23 - 29 czerwca 2013  ::  Mittenwald - Riva del Garda  ::  (Sarntaler-Route)

6 dni jazdy, wyprawa z plecakami, bez transportu bagażów

Transalp Mittenwald - Riva del Garda (Sarntaler-Route), 23-29 czerwca 2013

Trasa

  • początek: Mittenwald (Niemcy)
  • koniec: Riva del Garda, nad Jeziorem Garda (Włochy)
  • najwyższy punkt na trasie: Latzfonser Kreuz (2340 m npm)
  • długość: ok. 360 km (odcinki dzienne pomiędzy 48 a 71 km, średnio ok. 60 km na dzień)
  • suma podjazdów: 9600 m (suma podjazdów każdego dnia pomiędzy 1050 a 2100 metrów, średnio ok. 1600 m na dzień)
  • na trasie 3-krotnie skorzystamy z pomocy kolejek linowych

Na początek transalpejskiego sezonu proponuję trasę z Mittenwald, w Bawarii, na południu Niemiec, przez Austrię, nad Jezioro Garda we Włoszech.

Trasa średnio trudna - zarówno od strony kondycyjnej, jak i w zakresie techniki jazdy. Z pewnością zasługuje jednak na miano 'prawdziwego, górskiego MTB' - nie zabraknie ani długich, wyczerpujących podjazdów (ba!, będą nawet podejścia, a tu i ówdzie rower będzie trzeba ponosić na plecach...), ani fantastycznych, technicznych zjazdów krętymi, wąskimi alpejskimi singletrackami. Tyle tylko, że te podjazdy będą trochę mniej strome, podejścia trochę krótsze, a zjazdy nieco mniej wymagające niż w przypadku pozostałych tras.

Podczas trwającej 6 dni wyprawy 5-krotnie będziemy się wspinać na przełęcze i szczyty przekraczające 2000m npm, a największą wysokość - 2340m npm osiągniemy czwartego dnia wyprawy, przy punkcie widokowym Latzfonser Kreuz w paśmie górskim Sarntaler Alpen. Podczas całej wyprawy, wspinaczkę na alpejskie przełęcze 3-krotnie ułatwimy sobie korzystając z pomocy kolejek linowych.

Wyruszymy z Mittenwald, pełnego uroku, zadbanego bawarskiego miasteczka, skąd co roku w połowie lipca startuje słynny wyścig etapowy przez Alpy - Craft Bike Transalp. Z Bawarii, bardzo szybko, bo już po kilku kilometrach przeniesiemy się jednak do Tyrolu - zjedziemy do doliny Innu, miniemy Innsbruck (o samo miasto jednak nie zahaczając), a potem przez dobrze znaną narciarzom dolinę Stubaital, pomagając sobie nieco kolejką linową, zdobędziemy pierwszą na trasie wyprawy przełęcz - 1689m npm, przez którą przedostaniemy się do Matrei am Brenner.

Jednak ten pierwszy etap wyprawy, pomimo że najdłuższy (bo liczący 71 km), to tylko rozgrzewka, przygrywka do tego, co będzie się działo w ciągu kolejnych dni wyprawy.

Drugiego dnia czeka nas bowiem przeprawa przez główną grań Alp. Tego dnia do pokonania będziemy mieć zresztą aż dwie przełęcze - obie sięgające wysokości 2200m npm. We wspinaczce na pierwszą z nich - Eggerjoch, pomożemy sobie więc kolejką linową, która wywiezie nas na 1600m npm. Pozostałe 600m wysokości zdobędziemy już o własnych siłach. Po osiągnięciu przełęczy czeka nas jeszcze kilka kilometrów jazdy fantastyczną widokowo grzbietową ścieżką, a potem pierwszy poważniejszy sprawdzian umiejętności zjazdowych w postaci pięknego, krętego, wąskiego singletracka, który sprowadzi nas do doliny Obernbergtal.

Po przerwie na obiad i ochłonięcie po zjeździe, czeka nas podjazd na drugą z przełęczy - Portjoch. To już nie przelewki, przez tą właśnie leżącą w paśmie Sztubajów (Stubaier Alpen) przełęcz przekroczymy główną grań Alp i przedostaniemy się na ich południową stronę, do Tyrolu Południowego i tym samym do Włoch. Do wysokości 1900m prowadzi wygodna szutrówka, ale brakujące 200 metrów do położonej na 2109m npm przełęczy, będziemy musieli pokonać z buta i to z rowerami na plecach...

A dlaczego na plecach? Bo tak jest wygodniej! :) Być może dla niektórych będzie to zaskoczeniem, ale w pewnych okolicznościach dużo wygodniej jest nieść rower, niż go prowadzić czy pchać pod górę! Oczywiście pokażę Wam jak to zrobić, jak założyć na rower na plecy i jak go ułożyć na plecaku żeby było najwygodniej. A zresztą, te 200 metrów (w pionie!) to nie aż tak dużo... Pół godzinki, no, maksymalnie 45 minut podejścia i po krzyku ;) A za to ile wrażeń i ile satysfakcji... :)

A to jeszcze nie koniec atrakcji tego dnia - po zdobyciu przełęczy czeka nas kilka kilometrów przepiękną widokowo i w niezwykle efektowny sposób trawersującą stromo opadające zbocze wąziutką ścieżynką. Ścieżka prowadzi cały czas na mniej więcej tej samej wysokości, pomiędzy 2100 a 2200m npm i sama w sobie wcale nie jest trudna technicznie - jest w miarę gładka i pozbawiona przeszkód. Jednak widok dużej ilości wolnej przestrzeni po prawej stronie sprawia, że dłonie odruchowo zaciskają się na kierownicy, a w razie zachwiania zdecydowanie lepiej jest przewracać się na lewą stronę ;)

Scieżka, która na pewno na długo zapadnie Wam w pamięć, doprowadzi nas do przełęczy Sandjoch (2165m npm), skąd fantastycznym, płynnym, umiarkowanie trudnym technicznie singletrackiem zjedziemy do Gossensass - albo po włosku Colle Isarco, bo tutaj, w Tyrolu Południowym, wszystkie miejscowości, doliny, szczyty czy przełęcze mają nazwy zarówno niemiecko, jak i włoskojęzyczne (tym niemniej dla przeważającej części ludności (70%) językiem ojczystym jest niemiecki). A potem, od Gossensass jeszcze kilkanaście kilometrów prowadzącą łagodnie w dół dróżką rowerową i docieramy do Sterzing (albo po włosku Vipiteno), gdzie zakończymy ten pełen wrażeń drugi etap wyprawy.

Kolejnego, trzeciego dnia wyprawy zdobędziemy leżącą w paśmie górskim Pfunderer Berge przełęcz Valser Jöchl i kolejny raz osiągniemy i przekroczymy wysokość 2000m npm. Długi zjazd łagodnie opadającym grzbietem, szybkimi szutrówkami i łatwymi, płynnymi singletrackami sprowadzi nas na dno doliny Eisacktal. Po lodach w urokliwej starówce w Brixen (po włosku: Bressanone), czekać nas będzie jeszcze podjazd do Feldthurns, gdzie zakończymy trzeci etap wyprawy.

Następny, czwarty etap będzie kondycyjnie najtrudniejszy - tego dnia czeka nas dłuuugi podjazd z Feldthurns, z 850m npm do Latzfonser Kreuz na 2340m npm - to prawie 1500 metrów różnicy poziomów w jednym kawałku... Ufff! W ciągu całego dnia podjazdy zsumują się do całkiem niemałych 2080 metrów, które rozłożą się na dystansie 65 km. Tego dnia przemierzać będziemy pasmo górskie Sarntaler Alpen (Alpy Sarntalskie). Pasmo to samo w sobie nie należy może do najbardziej spektakularnych, żaden ze szczytów nie osiąga tu nawet 2800m, co w porównaniu z sąsiednimi pasmami nie wdaje się może zbyt imponujące, ale... no właśnie - dzięki temu, że grzbiety są tutaj łagodniejsze, mamy sposobność dostać się już nie tylko na przełęcze, ale i w okolice szczytów, a potem zjechać łagodnie opadającym grzbietem.

Tego dnia, przy schronisku i kościółku pielgrzymkowym Latzfonser Kreuz i osiągniemy też największą wysokość podczas całej wyprawy - 2340m npm! Latzfonser Kreuz to również znakomity punkt widokowy z panoramą na wszystkie strony świata. Zresztą w ogóle cały grzbiet, po którym będziemy się poruszać jest jedną wielką platformą widokową! Na wschodzie strzeliste i postrzępione wierzchołki Dolomitów, na północy ośnieżone szczyty głównej grani Alp w pasmach Stubaier, Ötztaler i Zillertaler Alpen, aż po Wysokie Taury na czele z Grossglocknerem (najwyższym szczytem Austrii), na zachodzie Masyw Ortlera, a na południu... gdzieś tam daleko, schowane za dziesiątkami innych alpejskich szczytów - upragnione Jezioro Garda...

Na grzbiecie, jak to z grzbietami bywa, będzie trochę z góry i trochę pod górę, ale po osiągnięciu siodła pod szczytem Rittner Horn, czekać nas będzie dłuuugi, ponad 20-kilometrowy(!) zjazd do Bolzano - stolicy Południowego Tyrolu. Zjedziemy z wysokości 2150m npm na 300m npm - co daje imponujące 1850 metrów różnicy poziomów nieprzerwanego zjazdu, prowadzącego głównie szutrami i ścieżkami, a w niewielkiej części również asfaltem.

Ten etap zakończymy jednak nie w ponad 100-tysięcznym Bolzano, lecz w oddalonym o kilkanaście kilometrów, znacznie bardziej przytulnym Kaltern, położonym nad uchodzącym za najcieplejsze w Alpach jeziorem Kalterersee (w lecie temperatura wody dochodzi do 28 stopni! :)

Kolejny, piąty etap wyprawy rozpoczniemy od wyjazdu kolejką linowo-terenową na przełęcz Mendelpass. Stąd, z wysokości 1363m npm zostanie nam jeszcze prawie 800 metrów różnicy poziomów do mierzącego 2115m szczytu Monte Roen. Z tych 800 metrów mniej więcej połowę da się podjechać, a resztę trzeba będzie podchodzić - nastawcie się więc od razu na co najmniej godzinne, może półtoragodzinne podejście (tym razem roweru nie trzeba będzie już nosić, wystarczy go prowadzić). O tym, że warto było się męczyć przekonacie się na szczycie, skąd roztacza się fenomenalna panorama na sąsiednie pasma górskie, oraz leżące daleko, daleko w dole, niemal u naszych stóp (bo od wschodniej strony zbocza Monte Roen opadają bardzo efektownie, prawie pionowo w dół!) sady i winnice w dolinie Adygi.

Nie mniej efektowny niż widoki ze szczytu będzie też zjazd - najpierw stromymi, wąskimi, pełnymi kamieni i korzeni singletrackami, a później także drogami leśnymi, szybkimi szutrami i asfaltami. W sumie czeka nas znowu prawie 1800 metrów różnicy poziomów i dobrze ponad 20 km zjazdu, który sprowadzi nas do Mezzolombardo w prowincji Trentino - czyli już typowo włoskiej (i włoskojęzycznej) części Włoch.

Ale to jeszcze nie koniec jazdy na ten dzień. Co celu piątego etapu wyprawy, Fai della Paganella, czekać nas będzie jeszcze 10 km (i 700m różnicy poziomów) niezbyt stromego, ale w sumie dosyć mozolnego podjazdu.

Ostatni, szósty etap wyprawy będzie już najmniej wymagający kondycyjnie. Do przejechania będziemy mieli wprawdzie prawie 60 km, ale jako że Fai della Paganella leży na 980m npm, a Jezioro Garda na zaledwie 68m npm, to będzie dużo więcej z góry niż pod górę, a suma podjazdów tego dnia wyniesie już tylko nieco ponad 1000 metrów.

Wspinając się i trawersując zbocza Paganelli (nazwa tego szczytu pewnie jest znana narciarzom i snowboardzistom, bo to jeden z bardziej znaczących ośrodków narciarskich we Włoszech), osiągniemy szczyt Monte Gazza i wysokość 1820m npm. W porównaniu z poprzednimi dniami ta wysokość już nie robi już specjalnie wrażenia, ale też powoli docieramy już do południowych krańców Alp, więc i góry robią się stopniowo coraz niższe...

Ze szczytu Monte Gazza czeka nas do wyboru: albo soczysty, wymagający technicznie zjazd stromą, usianą luźnymi kamieniami ścieżką, albo - jak kto woli - wygodną, wijącą się łagodnymi serpentynami szutrówką. Zjazd sprowadzi nas wprost nad jeziorko Lago di Toblino i ulokowany na cyplu nad jego brzegami zameczek Castel Toblino. Stąd, do celu naszej wyprawy, północnych krańców Jeziora Garda zostanie już tylko 25 łatwych, w przeważającej części płaskich kilometrów przez dolinę Valle dei Laghi.

Wyprawę zakończymy tradycyjną, rytualną kąpielą w Jeziorze Garda, podczas której zmyjemy z siebie pot i kurz z całej naszej sześciodniowej transalpejskiej ekspedycji. A wieczorem uczcimy przemierzenie Alp z północy na południe przy pizzy i winie w którejś z urokliwych, wąskich, tętniących życiem uliczek Riva del Garda... (a może przeniesiemy się z tym winem pod rozgwieżdżone niebo, na plażę nad brzegiem jeziora...? :)

Następnego, już ostatniego dnia, do południa będzie okazja na chwilę relaksu i odpoczynku po trudach wyprawy nad Jeziorem Garda, albo (dla tych, którym nigdy dosyć) na krótką i niezbyt ciężką, za to wprost rewelacyjną widokowo wycieczkę szlakiem Via del Ponale, a później, wczesnym popołudniem wyruszymy w podróż powrotną (pociągiem, lub wynajętym busem z przyczepą na rowery) do Mittenwald, do miejsca rozpoczęcia wyprawy i pozostawionych tam samochodów.

powiększ mapę

Profil przewyższeń - wyprawa Mittenwald - Riva del Garda (Sarntaler Route)

Poziom trudności

Kondycja: Kondycja: 3 (średnio-trudna) (średnio-trudna)
Technika jazdy: Technika jazdy: 3 (średnio-trudna) (średnio-trudna)

Czas trwania

6 dni jazdy + 1 dzień na relaks nad Jeziorem Garda i powrót z Riva del Garda do Mittenwald

Program wyprawy

22 czerwca (sobota)    dojazd z Polski do Mittenwald, wspólna kolacja, zapoznanie
23 czerwca (niedziela)   1. etap: Mittenwald - Seefeld - Mieders (Stubaital) - Maria Waldrast (1689m) - Matrei am Brenner
71 km, suma podjazdów: 1230 m
24 czerwca (poniedziałek)   2. etap: Matrei am Brenner - Eggerjoch (2132m) - Portjoch (2109m) - Sandjoch (2202m) - Sterzing
56 km, suma podjazdów: 1600 m
25 czerwca (wtorek)   3. etap: Sterzing - Valser Jöchl (2005m) - Brixen - Feldthurns
56 km, suma podjazdów: 1780 m
26 czerwca (środa)   4. etap: Feldthurns - Latzfonser Kreuz (2340m) - Rittner Horn (2150m) - Bolzano - Kaltern
65 km, suma podjazdów: 2080 m
27 czerwca (czwartek)   5. etap: Kaltern - Mendelpass - Monte Roen (2115m) - Mezzolombardo - Fai della Paganella
51 km, suma podjazdów: 1800 m
28 czerwca (piątek)   6. etap: Fai della Paganella - Monte Gazza (1820m) - Riva del Garda
59 km, suma podjazdów: 1050 m
29 czerwca (sobota)   rano wycieczka szlakiem Via del Ponale nad Jeziorem Garda, po południu powrót z Riva del Garda do Mittenwald (pociągiem lub wynajętym busem z przyczepą na rowery)
w Mittenwald będziemy ok. godz. 19:00, następnie powrót do Polski lub nocleg
30 czerwca (niedziela)   rezerwa czasowa - bardzo proszę o zarezerwowanie sobie przynajmniej 2 dodatkowych dni,  tak abyśmy mieli możliwość elastycznego reagowania w przypadku niesprzyjających warunków pogodowych - np. możliwość przesunięcia (opóźnienia) terminu rozpoczęcia wyprawy o 1-2 dni, albo wkomponowania "dnia odpoczynku" w trakcie trwania wyprawy w przypadku długotrwałego deszczu, itp.
1 lipca (poniedziałek)  

Cena

Koszt uczestnictwa w wyprawie to "wpisowe" w wysokości 890 zł

Dalsze informacje

Opis wszystkich kwestii organizacyjnych związanych z wyprawą znajdziesz na: www.transalp.pl/transalp-z-przewodnikiem.html